A dostałem coś wyjątkowego. Dużym minusem jest polski tytuł filmu, który wskazuje na takie skojarzenia i jest dużo gorszy niż wersja angielska. Co do treści, to są one uniwersalne, dotyczą wątpliwości targających ludźmi. Któż będąc w wieloletnich związkach nie przeżył fascynacji nowo poznaną osobą? Wydającą się szaloną, zwariowaną, z którą możemy przeżyć szereg niespotykanych wcześniej doznań? Kiedy w "stały" związek wydaje się już rutyniarski, zbyt stabilny, bez uniesień? Kiedy boimy się związania węzłem małżeńskim? Z taką sytuacją mamy do czynienia w tym filmie. Postać grana przez Afflecka targana jest wątpliwościami dotyczącymi ślubu, podsycanymi (często w zabawnej formie) przez otoczenie. Na jego drodze pojawia się nowa znajoma, która wywraca do góry nogami jego spokojne i poukładane życie. Istotne dla mnie stało się zakończenie, które wywindowało ocenę filmu. Od sceny w klubie gejowskim Affleck pochłonięty został przez wizję świata przedstawianą mu przez Bullock. Jadąc samochodem opowiada jej że czuje się rewelacyjnie żyjąc pełnią życia, w sposób w jaki ona prezentowała od ich pierwszego spotkania. Ale ona jest już inna, ma świadomość konieczności spojrzenia prawdzie w oczy. Wie, że swoim sposobem bycia wrzuciła go w wir innego świata, czego będzie wkrótce żałował. I niejako przemawia mu do rozumu, wskazując, że to tylko dobra mina do złej gdy, a prawdziwy świat wygląda inaczej i nie jest im dane być razem. Ben podejmuje słuszną, dojrzałą decyzję. A Sandra odchodzi rozumiejąc, że tak będzie dla niego lepiej... Wielkie zakończenie!