Miasto niby obstawione gwardia narodowa a nagle koles strzelający do zolnoerza z latwoscia ucieka. Oskarżony stoi przed wyrokiem smierci a nagle daje sie wytrącić z rownowagi trzema pytaniami. Klan zakazany a kilkudziesięciu typa spokojnie sobie łazi w białych wdziankach w srodku miasta, zaczyna burdę i nikogo z nich nie policja nie aresztuje. Jaja jak berety.